Rafał Trzaskowski oraz jego sztab wyborczy oficjalnie przyłączyli się do protestów wyborczych po wyborach prezydenckich 2025 roku, domagając się ponownego przeliczenia głosów i przejrzystego wyjaśnienia nieprawidłowości, które – zdaniem inicjatorów – miały systemowy i zorganizowany charakter.
„To nie jest tylko kwestia pomyłek – to może być systemowe fałszerstwo” – powiedział były współpracownik CBA, Tomasz Szwejgiert, wskazując na szereg alarmujących sygnałów, które pojawiły się w trakcie analiz komisji wyborczych. Trzaskowski, podpisując protest, dołączył do wysiłków Romana Giertycha i zapowiedział, że jego zespół przedstawi szerszy, dobrze udokumentowany wniosek. „To akt odpowiedzialności wobec tych milionów obywateli, którzy poszli na wybory i mają prawo znać prawdę” – dodał.
Wątpliwości co do legalności wyborów
W centrum zarzutów znajduje się sposób obsady komisji wyborczych. Jak ujawniono, Prawo i Sprawiedliwość miało obsadzić aż 120 tys. miejsc w komisjach, wykorzystując fikcyjne komitety i osoby powiązane ze środowiskiem politycznym tej partii. Jak zaznaczył Jan Piński, dziennikarz śledczy: „Ludzie wskazani przez PiS występowali pod fałszywymi banderami – to była próba przejęcia kontroli nad liczeniem głosów”.
Dodatkowym problemem jest to, że o ważności wyników decydować ma Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego – organ powołany przez obóz rządzący, składający się z tzw. „neosędziów”. W świetle orzecznictwa TSUE i ETPCz jego legalność jest kwestionowana.
Fałszerstwa czy „błąd systemu”?
Roman Giertych, adwokat i były wicepremier, mówi wprost: „PiS sfałszował wybory”. Choć kontrowersyjne, te słowa mają – jego zdaniem – poparcie w materiale dowodowym. Celem protestu jest wykazanie, czy skala ewentualnych nieprawidłowości mogła wpłynąć na końcowy wynik. Trzaskowski zapowiada, że jeśli zajdzie taka potrzeba, protesty przerodzą się w masowe demonstracje: „Jeśli Sąd Najwyższy nie nakaże przeliczenia głosów w całości, milion ludzi wyjdzie na ulice. I słusznie”.
Minister Bartłomiej Sienkiewicz, pytany o sytuację, nie wykluczył konieczności systemowej reakcji: „W państwie demokratycznym nie mogą istnieć tajne szkolenia komisji wyborczych ani niejawne aplikacje, które mają wpływ na wynik wyborów”. Jego słowa stanowią jednoznaczne wotum nieufności wobec instytucji odpowiedzialnych za organizację głosowania.
Krytyka służb i apel o przejrzystość
W rozmowach przewija się również krytyka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którym zarzuca się brak nadzoru i zabezpieczenia procesu wyborczego. „CBA zostało zaprojektowane jako policja polityczna PiS-u. ABW po prostu zawiodło” – oceniono.
Dziennikarze i politycy zaangażowani w protesty apelują, by nie marginalizować skali problemu. „To, co się wydarzyło, przypomina mechanikę działania państw autorytarnych – ważne nie jest to, kto głosuje, ale kto liczy głosy” – padło w podsumowaniu.
Dlaczego to ważne?
Nie chodzi jedynie o interes jednego kandydata. Protest wyborczy zainicjowany przez Rafała Trzaskowskiego to – zdaniem jego zwolenników – konieczny krok w obronie fundamentów demokracji. „Nie pozwolimy, by Polska dryfowała w stronę państwa, w którym wybory są pozorne, a wynik ustala się z góry” – powiedział Piński.
Przeliczenie głosów nie jest więc tylko procedurą – to symboliczna linia podziału między demokracją a uzurpacją. Wynik tego sporu może przesądzić o przyszłości państwa prawa w Polsce.
Źródło: Youtube